Kas esame? Kainapjute.lt informuoja apie:
►apsipirkimus Lenkijoje
►nuolaidas Lietuvoje
►patarimai taupantiems
|
Słowacy rzucili się na polskie sklepy przy granicy. Dla nich – przyjeżdżających do Polski z euro w portfelu – słabnąca złotówka to gratka.
Na jarmarku w przygranicznej Jabłonce na Orawie od lat co środę handlują Polacy i Słowacy. Jeszcze przed rokiem nasi południowi sąsiedzi przyjeżdżali tu z alkoholami, papierosami, kosmetykami czy obuwiem. Teraz przyjeżdżają już tylko na zakupy. Czego im Polacy nie sprzedają: konserwy mięsne i rybne, masło, oscypki, dywany, meble. Na polskich przygranicznych stacjach benzynowych Słowacy tankują do pełna baki swoich samochodów. Bo to się opłaca.
– W Polsce jest teraz dla nas dosyć tanio. Polacy wypytują nas, czy po wprowadzeniu euro wszystko u nas podrożało i dlatego tak chętnie od kilku tygodni tutaj przyjeżdżamy na zakupy. Ale to nie jest tak. U nas po przeliczeniu na euro ceny są takie same jak w ubiegłym roku. Tylko w Polsce zrobiło się dla nas tanio, jak jeszcze nigdy nie było, bo wasza złotówka bardzo traci w ostatnich tygodniach względem euro – tłumaczy Lubos Bukovy z Bańskiej Bystrzycy, który w ostatnią środę zjechał do Jabłonki kupić dywany do swojego nowo wybudowanego domu. Nawet nie chciało mu się bardzo targować, bo za wielki wzorzysty dywan pan Władek z Rabki zażyczył sobie 75 euro.
Do tej pory polskie sklepy przy zachodniej granicy odwiedzali najczęściej Niemcy palący papierosy i zmotoryzowani. Dziś język niemiecki bez problemu usłyszeć można w sklepach RTV/AGD czy nawet salonach samochodowych. Niemcy ruszyli na zakupy do Polski.
Wszystkiemu winien jest kurs złotego, ale w przypadku kupna aut w grę wchodzą też dotacje państwowe dla złomujących swoje stare samochody. Nie do końca wiadomo, czy tak sobie to wyobrażał niemiecki ustawodawca. Nie chodziło bowiem o rozruszanie branży motoryzacyjnej w takim stopniu, jak o dodatkowe dochody państwa z podatku od towarów. Okazało się jednak, że Niemcy owszem złomują stare auta, wyciągając jednocześnie rękę po te z najtańszej półki i to jeszcze z polskich, nienadążających z realizacją zamówień salonów samochodowych, gdzie po przeliczeniu kursowym ceny są zwyczajnie niższe. Chciałoby się rzec, że coraz więcej Niemców zaczyna przejawiać “polską zaradność”. Po towary do naszych sklepów zgłaszają się w tej chwili Niemcy z coraz dalszych regionów. Auta z berlińską rejestracją nikogo już w dolnośląskim, zachodniopomorskim czy lubuskim nie dziwią. Do około 20% różnicy w cenie produktu kupionego u nas i za zachodnią granicą sprawia, że pralki, zmywarki, aparaty fotograficzne czy telewizory schodzą jak, nie przymierzając, samochody z niemieckich komisów. Niektórzy Polacy zrobili z walutowych różnic hasło reklamowe, ot choćby hasło “Przekraczacie państwo granicę cenową” umieszczone na billboardzie przy przejściu granicznym w Słubicach. Rekordy biją sklepy z papierosami, ale to już naprawdę żadna nowina. Dziwić może jedynie to, że nie dawno całkiem niegłupi przecież niemiecki rząd podniósł do 800 sztuk dozwoloną liczbę papierosów wwożonych z Polski do Niemiec. Tak czy owak handel polski się cieszy, a i Niemcy ze swoim “wagonem fajek” po 16 euro pod pachą jacyś tacy zadowoleni. Odżyła także branża gastronomiczna; knajpy i restauracje oblegają Niemcy, którzy najwyraźniej umieją się cieszyć z drobiazgów, na przykład z możliwości zapalenia papierosa w knajpie, co w już niemal do przesady “ekologicznych” Niemczech kolejnymi przepisami w kolejnych landach wysyłane jest na śmietnik historii.
Skalbimo mašinos, šaldytuvai, LCD televizoriai – viskas šluojama nuo lenkų prekystalių. Kadangi lenkų valiuta krenta žemyn kaip niekada anksčiau, „apsipirkimo“ turizmas aktualus ne tik mūsų tautiečiams, bet ir vokiečiams.
Tik pervažiavus Frankfurto/Slubice sieną, pasitinka didžiulis reklaminis stendas – „ JŪS KIRTOTE KAINŲ SIENĄ!“. Su tuščiais krepšiais ir krepšialiais vyrai ir moterys pėsčiomis, su dviračiais ar autobusais skuba per tiltą Lenkijos pusėn. Po keletos valandų, apsikrovę maisto prekėmis, cigarečių blokais, užsipylę lenkiško benzino, jie pasuka atgal į Vokietiją.
Tačiau iš tikrųjų „apsipirkimo“ turistai iš Vokietijos nėra naujiena Lenkijoje. Kadangi keletą savaičių Lenkijos zlotas krenta žemyn, vokiečiai šluoja nuo lentynų ir brangesnes prekes – skalbimo mašinas, šaldytuvus, LCD televizorius. Praėjusią vasarą euras kainavo tik 3,19 zloto, o šį penktadienį lenkai už eurą klojo 4,75 zloto.
Didžiųjų prekybos centrų stovėjimo aikštelės prikimštos automobilių su vokiškais registracijos numeriais. Apsipirkti „turistai“ atvyksta ne tik iš pasienio miestelių, bet ir iš Berlyno, esančio už daugiau nei 100 kilometrų nuo sienos. Daugiausiai pirkėjų būna pirmąjį mėnesio savaitgalį – vokiečiai skuba leisti praeito mėnesio gautus atlyginimus.
„Tempia“ viską, ne tik maisto produktus, bet ir gėles – juk reikės ir kaimynę su kovo 8-ąja pasveikinti, sviestą – jis natūralesnis negu vokiškas, gražiau paruduoja kepant, na o alus – už tokią kainą juk „geresnio“ nebūna. Bet ir tuo negalima apsiriboti – juk ir kostiumai, suknelės kainuoja daug pigiau, dviračiai turi taip pat ypatingą paklausą. Vokietijoje pigiausias dviratis kainuoja virš 200 eurų, na o pas kaimynus lenkus – tik pusę to. Na, o elektros prekių parduotuvės turėtų būti dėkingos vokiečiams už papildomą maždaug 30% apyvartą.
Tačiau labiausiai vokiečiams apsimoka pirkti brangesnius daiktus. Pavyzdžiui, didelis Bosch šaldytuvas Vokietijoje su nuolaidomis kainuoja apie 650 eurų, o Lenkijoje toks pats kainuoja tik 420 eurų. LCD televizoriai – mažiausiai trečdaliu pigesni. Kadangi lenkų elektronikos parduotuvės nėra tokios didelės, joms tenka prekes vežtis vos ne kasdieną. Kas netelpa į parduotuvę, statoma prie įėjimo, o vakare dažniausiai lieka tik krūva išpakuotų dėžių.
Lenkų prekybininkai yra gerai pasiruošę priimti vokiečių pirkėjus: beveik visos parduotuvės reklamuoja prekes abiem kalbomis, kiekvienoje parduotuvėje dirba mažiausiai vienas darbuotojas, laisvai kalbantis vokiškai, kavinukėse groja vokiečių šlageriai, šniceliai ir bavariškos dešrelės – žemiausiomis kainomis.
|
|